Komentarze: 0
Dawna wigilia
Przyszła mi na wigilię zziębnięta głuchociemna Jan Twardowski |
Przyszła mi na wigilię zziębnięta głuchociemna Jan Twardowski |
Wesolych swiat Bożego Narodzenia
Ktore sa raz w roku
Niech beda dla Was pelne uroku
Żeby Wasz usmiech nigdy nie zginal
Oraz zdrowia, szczescia, spelnienia marzen
I tego wszystkiego o czym marzycie....
Tak tego wszystkiego Wam zycze, a moze nawet jeszcze wiecej, sama nie wiem. Cieszcie sie swietami, bo sa tak zadko ! Jeszcze cos tu dzis bedzie....
Hmm nie wiem czemu, calkiem przypadkiem dzisiaj znalazlam na necie opowiadanie Marka Hlasko (Hlaski?). Pamietam, ze czytalismy go jeszcze w VII klasie szkoly podstawowej. Nie mam pojecia dlaczego zapadlo mi tak w pamieci, moze dlatego ze tak bardzo m i sie spodobalo ? Moze dlatego ze musielismy napisac o nim wypracowanie, jak je rozumiemy...Ale ne.... wtedy lubialam pisac wypracowania. W ogole w podstawowce lubialam jezyk polski... Dowodem tego jest chyba to, ze uwazalam i do dzisiaj niektore rzeczy pamietam :-) Jak Wam sie nudzi to przeczytajcie sobie.... choc moze teraz nie jest ku temu najlepszy czas :-)
Okno
Nikt prawie nie przychodził do mnie; mieszkam sam, od lat w tym samym brudnym i brzydkim domu przy jednej z bocznych ulic naszego miasta. Do okna mego pokoju nie zagląda nigdy księżyc, nigdy też nie widzę stąd nieba i gwiazd; mogę oglądać tylko kawałek podwórka i przeciwległą ścianę drugiego domu — bardzo wysoką, po części obrośniętą dzikim winem. Są tam dwa okna. W jednym — jak z czasem wywnioskowałem — mieszka tapicer, w drugim jakieś młode małżeństwo z dzieckiem; od czasu do czasu widywałem jasny łebek tego dziecka, nie wiem nawet po dziś, czy był to chłopiec, czy dziewczynka; potem dowiedziałem się, że dziecko umarło. I straciłem ochotę do oglądania przeciwległej ściany; kiedy zrozumiałem, że nigdy już nie zobaczę tego dziecka, zauważyłem, jak doprawdy ohydna jest ta ściana.
Bardzo rzadko odwiedzał mnie pewien urzędnik z pierwszego piętra; ja sam mieszkałem na parterze. Był to jeden z tych poczciwych świntuchów, w których ustach nawet przekleństwa diabłów brzmią zgoła niewinnie i tracą barwę, a którzy biją nas co chwila w kolano i mrużąc oko, pytają: "No, jakże? Podobało się panu? Prawda, że to znakomite?" Z początku nie znosiłem tego człowieka i jego jurnych opowiadanek. Wydawał mi się obmierzły i głupi ponad wszystko; z pewną nawet przyjemnością myślałem, że z jego dowcipów śmiano się już chyba za czasów Franciszka Józefa. Lecz potem przestał mnie drażnić, a nawet stał mi się potrzebny, zrozumiałem bowiem, że ten człowiek, mieszkający na pierwszym piętrze, jest takim samym biednym i samotnym człowiekiem jak na parterze ja. Zapragnąłem zrobić mu jakąś przyjemność: z nie byle jakim trudem wyuczyłem się kilku dowcipów i gdy przyszedł do mnie — powtórzyłem mu. Pamiętam, że milczał i nie powiedział już nic tego wieczora. I przestał mnie odwiedzać. Doprawdy, nie wiem dlaczego.
Przed moim oknem rosło drzewo akacji. Było bardzo stare i uschło: pamiętam, że ostatniej wiosny kwitła już tylko jedna gałąź. Wtedy to po raz pierwszy ujrzałem tego chłopca: siedziałem w pobliżu okna i zobaczyłem w pewnej chwili, że ruda głowa usiłuje zajrzeć do mego pokoju. Z początku przestraszyłem się, lecz zaraz potem zrozumiałem, iż jest to główka dziecka, i postanowiłem czekać. Patrzyłem wstrzymując dech; biedaczek, chciał zajrzeć nieco dalej, lecz nie mógł się wspiąć. Myślałem: "Pomóc mu? Zapytać, czego chce?" Lecz po chwili przestraszyłem się: przyszło mi do głowy, że mogłoby to zniechęcić go i spłoszyć.
Następnego popołudnia znów zauważyłem, że właściciel rudej głowy pragnie wspiąć się i zajrzeć do mego pokoju. Widocznie był jednak bardzo mały i nie mógł wykonać tego, co pragnął. Wtedy ja sam zdecydowałem się wyjrzeć i zobaczyłem go; tak, był to rzeczywiście nieduży, bardzo śmieszny rudzielec. Za to przy boku miał potężny pałasz; aż mnie to, pamiętam, zdziwiło, że taki malutki chłopiec ma taki duży pałasz. Odważyłem się i zawołałem:
— Hej, mały!
Odwrócił się, lecz pobiegł dalej. Pomyślałem ze smutkiem, że spłoszyłem go i na pewno już nie będzie chciał tu zajrzeć. Lecz nie; wieczorem znów ujrzałem jego rudą główkę, nawet nieco wyżej. I wtedy zrozumiałem, co go przyciąga: obraz na mojej ścianie. Był to nędzny bohomaz, przedstawiający bitwę morską: okręty ze strzaskanymi żaglami, spienione fale, rozbitków i tak dalej. Mały patrzył na ten obraz z podwórka i widział tylko trochę, a więc czubki masztów i prawdziwego koloru niebo, któremu tak nie pożałował farb ów nieznany mi malarz. Zdecydowałem się dopomóc chłopczykowi i kiedy przyszedł wieczorem, wychyliłem znienacka głowę i krzyknąłem:
—Chcesz zobaczyć mój obraz, prawda?
Patrzył na mnie chwilę, potem przełknął ślinę i rzekł mężnie:
—Tak.
Podałem mu rękę. Usiadł na parapecie ze zręcznością małpki: pamiętam jeszcze krótki błysk zachwytu w jego oczach. Lecz po chwili spostrzegłem, że nie patrzy już wcale na obraz: rozglądał się bacznie po moim pokoju. Widziałem, jak gaśnie zachwyt na jego twarzy. Zobaczyłem, że posmutniał: był teraz poważny i skupiony, jakby w ciągu tych chwil, kiedy siedział na parapecie, przybyło mu wiele lat i troski. Bardzo długo milczał opuściwszy rudą główkę. Potem rzekł:
—Wszędzie jest tak samo.
—Tak! — rzekłem. — Wszędzie jest tak samo.
—Nigdzie nie ma inaczej? — zapytał.
—Nie — odparłem.
—A gdyby tak bardzo daleko stąd? Też tak samo?
—Tak. Tam też są takie pokoje. Na całym świecie są takie pokoje. Świat to jest właśnie kilka takich pokoi.
—To ja jeszcze zobaczę — rzekł.
Zeskoczył i uciekł. Następnego dnia wróciłem później do domu. Pierwsze, co zobaczyłem wszedłszy do pokoju, to leżący pod oknem jakiś przedmiot. Podniosłem go; był to ów pałasz, który budził moje zdumienie.
Lecz sam chłopczyk nie zajrzał do mnie już nigdy.
heykaaa :-)) jak ja lubie takie dni jak ten. Prawie zero obowiazkow, cala doba do mojej dyspozycji. Nie musze sie spieszyc, nikt mnie nie pogadania... Taki po prostu blogi spokoj. Jak mi tego brakowalo. Mimo ze lykendy sa przez caly rok to jednak zawsze jest cos do zrobienia: a to zadanie domowe z angielskiego, a to sprawdzian z fizyki i jeszce inne tego typu podobne atrakcje ktora na kazdym kroku nam funduja w szkole :-)) A teraz cisza..... ale taka cisze lubie i wcale mi nie doskwiera :-)) Oto w wielkim skrocie jak moj dzisiejszy dzionek minal.
Ano to rano jak kazdej porzadnej bezbożnicy (:-) ) przystalo nie poszlam do Kosciola tylko w zamian pojechalam na plac z Kasią na takie przedswiateczne zakupy :-) Mialysmy sobie prezenty kupic, i stwerdzilysmy ze najlepszym prezentem dla nas obu bylby jakis ciuch, wiec kupilysmy sobie spodnie :-)) Oczywiscie kazda sobie wybrala jakie chce :-)) A tak wlasciwie to same je sobie kupilysmy, z tym prezentem to wkret dla rodzicow coby sie nie czepiali ze znow pieniadze na ciuchy wydajemy i po co nam ich tyle ? :-) No ale to szczegol :-) Liczy sie fakt, ze obie jestesmy z prezentow zadowolone :-) Po placu poszlam jeszcze szybko na gielde bo mialam mamusce zestaw startowy POPa kupic, bo jej sie komorki zachcialo. Sam aparat mamy wiec wystarczylo numer kupic i tak tez zrobilam :-) I na tym stoisku byl taki dobry Mikolaj i dostalam od niego w prezencie kasete Gwiezdnych Wojen :-)) Jaka szkoda ze ja takiego typu filmow nie ogladam... ze ogolnie niemal nic nie ogladam :-) No ale teraz bede miala troche czasu przez swieta to moze obejrze ? Heh nie wiem bo to sie kojarzy z jedzeniem (no bo jak ogladac film nie przegryzajac czegos) a ja sie postanowilam przez swiera odchudzic :-) tez sobie czas wybralam na to, prawda ? :-) Swieta to rzeczywiscie idealny okres dla ograniczenia jedzenia :-)) 3majcie za mnie kciuki :-))
Po gieldzie wrocilam do domku, zainstalowalam mamusce zestaw w fonie.... no i zaczela sie najtrudniejsza czesc dnia... Wytlumaczcie takiej ciemniej masie do spraw elektronicznych jak zadzwonic, oderac lub wyslac SMSa :-) Przeciez to niemalze graniczylo sie z cudem :-) Ale chyba jednak udalo mi sie, w mniejszym lub wiekszym stopniu. Pomine fakt ze w ciagu dosc krotkiego czasu przetrwonila prawie polowe kasy na koncie., bo nie zauwazyla ze to albo dzwoni na poczte glosowa, a to pod jakis dziwaczny numer albo ze jednego smsa wyslala mi 6 razy :-)) Ona jest po prostu boska :-) A martwila sie co to bedzie jak w ciagu 3 miesiecy nie wykorzysta tych 50 zloty :-)) Nawet mnie sie jej udalo przebic :-)) Hihi :-))
Echhh o czym jeszcze napisac ? Nie wiem :-)) W sumie spac mi sie nie chce ale jakos ruszyc mozgownica aby cos sensownego wymslic tez jest mi trudno :-( Aaa ostatnio chyba za duzo sie naczytalam tworczosci Carrolla albo Roswella bo mam jakies schizowate sny. Sni mi sie ze latam, znajduje se w jakiejs prozni albo na pokladzie samolotu samobojcy a dookola mnie fruwaja istaty swiecace na niebiesko z punktemcentralnym (on mi sie chyba wzial na skutek zbyt intensywnej nauki biologii o enzymach bo z tego co jeszcze pamietam one maja taki punkt, w ktorym na zasadzie komplementarnosci lacza sie z odpowiednim substratem, chyba jakos tak to bylo, no nie ? :-) )po dotknieciu ktorego zyskujemy zdolność czytania w ludzkich myslach (a to juz chyba wykorzystalam patent z Roswella bo kazdy porzadny kosmita potrafi odczytywac mysli innych istot.) Hmmm.... a w tej ksiazce jest jeszcze ze kosmici potrafia wnikac do snow... a moze mi wlasnie jakis kosmita majacy problemy z zasypianiem psikusy mi robi i meczy mnie po nocach ? :-) Jesli tak to radze mu sie odczepic :P Bo jak ja niewyspana jestem to zla :P Echh oksa koncze bo sie nie wyspiem :P Papa ! Do juterka :-))
Juz wieczor, dośc szybko nadszedl. Jestem wykapana, przed soba mam ciepluska herbate, dookola mnie cisza i spokoj (nie liczac dzwiekow telewizora docierajacych z drugiego pokoju ) . Ale przynajmniej u mnie jes spokoj, bo ja tego pudla prawie wcale nie uzywam, tylko od czasu do czasu przed zasnieciem (choc wiem ze to takie niezdrowe) albo jak matka oglada u mnie jakies beznadziejnie glupie seriale, wtedy niestety musze tego sluchac :-( Ale z wlasnej woli nie robię tego prawie nigdy. Najwyzsza jednak pora wziac sie za opisywanie dzisiejszego dnia.
Otóz wstalam raniusko o 9 30 brutalnie wyrwana z lozka telefonem. Dzwonil Marek. Mówil ze jakas adoracja w kosciele jest. Zebysmy przyszly z Kasia. Nie chcialo nam sie. Powiedzialam ze mam duzo obowiazkow bo wiadomo jak to przed swietami. Zreszta nie sklamaam zbytnio bo tak jest. Jeszcze mamuska okna mi kazala dzisiaj myc ! No masakra... Ale najwiekszym wyzwaniem bylo pojechanie z ojcem na zakupy... No to to byo przezycie... Ileż to ja się nowych slow na k*** i Ch**nasuchalam o innych kierowcach , kupujacych i w ogole :-)) Tego sie nie da opisac, to trzeba przezyc :-)) No ale wrocilismy z ojcem do domu, zrobilam to co mialam i okazalo sie ze moje obowiazki sie skonczyly :-) Juupi :-)
Bylo kolo 16 30 wiec praktycznie caly dzien przede mna, No to dlugo sie nie zastanawialam, namowilam Kasie (oczywiscie ona nie oponowala) na wyjscie na miasto na winko :-) Yeaah jak ja to loobie :-)) No to wstapilysmy do Kauflandu po nasza "cytrynkę" i na sio na Rynek. Jejkuu jaki on jest sliczny. Jesli widzieliscie wroclawski Rynek noca w okolicach swiat to wiecie o czym mówie. Jeśli nie... No to postaram sie opisac, choc chyba nie potrafie. Po prostu wyobrazcie sobie pieknie wyremontowane miejsce, dookola kolorowe lampki, na srodku (oprocz Ratusza oczywiscie :-) ) wielka choinka. No i ta niepowtarzalna atmosfera. Nie wiem co ja tworzy ale jest, I jest naprawde wspaniala. Kocham swoje miasto ! No ale dobrze, ale w koncu opuscilysmy Rynek i wsio do Galerii i do naszych przeszlawnych kibelkow w wiadomym celu :-) Idziemy, idziemy juz jestes przed z tu SZOK !!!!!!! Normalnie odebralo mi mowe (co u mnie jest zjawiskiem wyjatkowo zadkim) Popatrzylam raz jeszcze i kogo widzę ??!! Ahaja !!! Aaa !! MOżecie sobie tylko wyobrazic moje zdziwienie, jak idac do kibelka napic sie winka spotykam nagle swojego chlopaka ktory mieszka okolo 200 km stad zwazywszy iz nie bylismy umówieni. Aaa ! No nie powiem, byo to bardzo mile zaskoczenie (w sumie to drugi raz mnei tak zaskoczyl- 1szy raz na imieniiny). Jeszcze dostalam prezent gwiazdowy - Takiego sliczniusiego misia, mieciutkiego (i wcale nie ma zeza jak Warus mówil :P ) Yeaahh ! Zakochalam sie w nim ! :P
NO ale to nie koniec przygod, Razem z nimi byla Kawa, a wlasciwie to byla w kiblu bo najpierw pila a potem haftala. Blee.. Ale poszlysmy tez sie z Kasia aby sie troche napic i przelec wino do butelki z oranzada. Po ostatecznym wyjsciu z toalet stwierdzilismy ze idziemy do kolejnego przeslawnego miejsca do picia tj do parku kolo Galerii :-) Chlopcy pomogli Kawie isc bo dziewczyna byla niemal nieprzytomna. Doszlismy do jakiejs lawki, zainstalowalismy sie, Kawa poprosila abysmy wyslali mesa do jej rodzicow ze spi u kolezanki z Brzegu Dolnym (!). Za chwile tatus do niej oddzwonil i skapnal sie ze jest lekko wstawiona... No cos zdarza sie :-) Poszlam sie z Ahajem sie przejsc, Kasia z Warusem pilnowali Kawy. Wracamy a tu dookola nich zolto ! Aaa ! Policja sie do nich doczepila ! DO Kasi i Warusa nic nie mieli, ale Kawa- 15latka spita do nieprzytomnosci. Przyburkali sie troche do nas, ze czemu ja spilismy, jakbysmy conajmniej sila dawali jej ten alkohol, Troche mnie to wqrzylo, no ale coz. No niestety nie skonczylo sie to za wesolo :-( Kawe wzieli ze soba, nam pozwolili do domu wrócić. I teraz czuje troche niepokoju co bedzie z Kawa ? zadzwonia do jej rodzicow i co wtedy ? Nie wiem, naprawde jej wspolczuje.... z drugiej jednak strony nie pierwszy raz jej sie zdarzylo do tekiego stanu doprowadzic. Wczesniej jej sie udawalo jakos z tego wyjsc.... Teraz niestety miala mniej szczescia :-(
Echhh mimo tego pdosc przykrego incydentu, uwazam we wieczor byl udany :-) Naprawde bardzo ale to bardzo z calego serca (o ile takowe posiadam) dziekuje za dzisiaj.... To byla naprawde wielkaaa niespodzianka.. Dziekuje ! Jesteś koffanyy ! Buziak !! (no przynajmniej bede miala od dzisiaj z kim spac :-)) Pozdrowionka Misq :-)