Komentarze: 1
No jak juz dzisiaj zdazylam sie pochwalic, co zreszta nie jest dla nikogo zadna nowoscia: Zaczely sie ferie swiateczne :-) Nareszcie :-) Ale nie o tym chcialam pisac... Tylko o wigilii klasowej... jak to byo i w ogole...
No wiec zaczela sie o 12.... no moze z lekkim poslizgiem. Bylo ciasto, barszcz, uszka, owoce, slodyczne, nawet tato Ani zrobil paszteciki. Z kata sali dobiegaly z magnetofonu dzwieki kolend, a dookola nas byly swiateczne ozdomy. Normalnie wigilia jak sie patrzy :-) Ciutke po 12 przyszlo czesc naszego szanownego grona pedagogicznego aby zlozyc nam zyczenia. Troche dziwnie brzmialo jak zyczyli nam dobrych ocen... Przeciez to od nich zalezy jakie oceny mamy... gdyby nam dawali latwiejsze sprawdziany to by i oceny lepsze byly... Echh nie ważne. Potem cala klasa dzielila sie oplatkiem. Nie wiem czemu ale czesciowo wydawalo mi sie to takie sztuczne. Bo co zyczyc chlopakowi z ktorym przez caly pobyt w LO zamienilam moze 10 zdan ? No może troche przesadzilam, ale chodzi mi o to ze czesto bylo tak, ze podchodzilam komus zlozyc zyczenia, a tak wlasciwie to nie wiedzialam co zyczyc, bo nie mam pojecia o tej osobie: ani czym sie interesuje, ani co lubi ani nic. Wiec co zyczylam ? Standardowo spelnienia marzen, dobrych ocen i duzo szczescia. Bo co innego zyczyc niemalze obcej Ci osobie, ktora niby tyle widuje a tak naprawde nic o niej nie wiem ? Bo nasza klasa jest bardzo podzielona i taki prawdziwy kontakt mam moze z 10 - 12 osobami a z reszta prawie wcale nie gadam, zreszta nie tylko ja. Co innego zlozyc zyczenia Grzybci, Loskowi czy Jajkowi o ktorych tyle wiem a co innego np Olce z ktora nawet czesto sobie "czesc" nie mówimy. Inna kwestia: Zlozyc zyczenia bozonarodzeniowe nauczycielom. Oczywiscie nie wszystkim, ale akurat tym ktorzy z nami byli ciezko mi bylo cos dobrego wydusic. Pani od francuskiego: Ja sie jej po prostu boje, nie trawie jej i czuje ze ona mnie tez nie. Wiec po co te sztuczne uprzejmości ? Obeszloby sie bez nich...
Ale tak ogolnie to nie moge powiedziec. Wigilia bya badzo udana. Zawsze to jakis sposob na zintegrowanie klasy. No i na pewno lepsze to niz siedzenie na lekcjach, tymbardziej ze tego dnia i tak chyba nikt by sie na nauce nie skupil :-) Cala "uroczystosc" trwala niecale godziny. Przed 14 00 wyszlam do domu. I takie dziwne uczucie mna targalo. Jakbym cos zostawiala za soba. Jakis inny swiat, Tak wlasnie czasem czuje. Ze zyje w dwoch swiatach. Jednym z nich jest szkola, koledzy z klasy, a drugim Kasia, internet i przyjaciele. Kiedys te swiaty byly od siebie jakby bardziej oddzielone...Teraz powoli zaczynaja tworzyc jedna calosc... Ale nie zawsze... I dzisiaj wracajac do domu mialam wrazenie ze za zostawiam cos za soba na bardzo dlugo, jakby cos sie konczylo.... No konczy sie rok kalendarzowy ale przeciez to nic nie zmieni... Mimo wszystko bylo mi o dziwo szkoda "tamtego" swiata... Dopiero gdy weszlam do siebie na osiedle poczulam sie lepiej, bo wiedzialam ze cos tu na mnie czeka i ze zaczynaja sie ferie, przeciez tyle na nie czekalam :-))
Oksa nie smece, bo pewnie i tak nie zrozumieliscie o co mi chodzi bo tego nie wiem nawet sama ja :-))
Pozdrawiam :-)